wtorek, 25 stycznia 2022

Miś niezwykłej urody

Taką miałam ostatnio fazę, żeby zrobić wreszcie chociaż część rzeczy, które zaplanowałam sobie jeszcze w tamtym roku. Jedną z takich rzeczy było przetestowanie włóczki Yarn Art Denim Washed.
W 50 gramowych motkach mamy 130 metrów. Skład to 80% bawełny oraz 20 % akrylu. Akryl to te brązowe włoski wplecione w bawełnianą nitkę. 
Misia roboczo nazwałam Uszatkiem, bo ma takie zabawne, dość duże uszyska. 


Zalecane szydełko to 4 mm, ale wiadomo że do amigurumi używamy mniejszego. U mnie było to 2,5 mm Clover Soft Touch. Autorką tego cudnego i genialnego w swej prostocie wzoru jest Pinktomatocrochet. Autorka rekomenduje posiadanie dwóch takich motków. Ja jeden miałam napoczęty, zrobiłam jakiegoś malutkiego misia, ale nie miałam odpowiedniego szydełka i wyszła pokraka - wylądował w koszu. 
Wracając, z dwóch motków jeszcze dość sporo mi zostało. 
Szalik zrobiłam z Yarn Art Tweed z dodatkiem wełny, żeby misiowi nie było zimno. 


Wyszedł wysoki na około 23 cm - nie zmierzyłam zbyt dokładnie, ale z pewnością nie więcej niż 25 cm. Włóczkę przerabia się bardzo przyjemnie. Jest to bawełna, więc wiadomo, że nie jest tak elastyczna jak mieszanka, ale jej toporność w porównaniu do innej bawełny np. Drops Paris jest niewielka. 
Daje fantastyczny efekt denimu. Jest to miłe w dotyku. 
Polecam Wam gorąco tę włóczkę, ale pamiętajcie, że jeśli chcecie pokazać wyjątkowość tej włóczki, musi to być prosty miś. Specjalnie wybrałam takiego, który ma spore ciałko, żeby to było widać. Oczywiście nie ma ubranka, bo i po co psuć efektowność tej włóczki?


 Ja wraz z nowym rokiem zmieniłam nieco swój wygląd. Dawno temu nosiłam już taką fryzurę, ale teraz jest mi się trudno przyzwyczaić. Za to jest mi lżej na głowie, bo ścięłam około 30 cm z długości, miałam włosy do połowy pośladków. Przeszkadzały mi w codziennym życiu, na dodatek dużo po ciąży mi wypadło i została taka licha kitka, że żal było patrzeć. 


Zakończyłam w końcu moją chustę, którą dziergam z przerwami od października chyba. Jedno mogę powiedzieć, chyba zacznę robić chusty tylko prostymi wzorami. Znów wybrałam taki bez puffek i chusta ogromna - największa jaką do tej pory zrobiłam. Nie miałam jej gdzie rozwiesić do blokowania. Patrząc na tego misia i na chustę która właśnie powiewa mi na wietrze na balkonie stwierdzam, że jednak piękno tkwi w prostocie.



Zdrówka w Nowym Roku! A z resztą jakoś sobie damy radę ;)




Kasia

1 komentarz: