czwartek, 28 października 2021

Chusta Sperl

Witajcie kochani! Kolejna chusta dziś. Skończona już dawno, dość długo czekała też na swoją kolej jeśli chodzi o zdjęcia. Publikacja też często odwleka się w czasie, bo nie zawsze mam czas przysiąść żeby coś napisać. 
Nie pamiętam kiedy robione są te zdjęcia, ale jak zauważycie pewnie, jeszcze sporo liści było na drzewach, a obecnie to już praktycznie wszystkie leżą na ziemi :)


Kupiłam swego czasu motek w odcieniach brązu, bo mój stary mówi "Ty to wszystkie te chusty takie kolorowe robisz, nie każdemu się takie podobają". W sumie racja... Od początku wiedziałam, że z takiego stonowanego motka musi powstać dostojna chusta. Zdecydowałam się na SPERL od Crochet Unicorn Attack. Wzór jest dość drogi, ale dostajecie w pakiecie również rozpisany kwadrat, oraz szal. 


Jest to dość ażurowy wzór. Bajecznie łatwy i powtarzalny, dlatego robótki szybko przybywa. I uwaga! Nie ma ani jednej puffki, więc jeśli chcecie sobie od nich troszkę odpocząć, to z pewnością Sperl się Wam spodoba. 


Wybaczcie, że występuje przez Wami taka nieumalowana, ale sesja wypadła tak dość spontanicznie. 
Wielkość chusty to 174/83 cm mierzone zaraz po blokowaniu. Tak normalnie pewnie 170/80


Teraz dwa słowa o motku. Pochodzi on z kolekcji Delicate od Zakręconych Motków i cechuje się łagodnymi przejściami kolorystycznymi. Ten ma numer D4. Kolory to od środka :ciepły beż, ciepły brąz, orzech i brąz.
Kupiłam 240 gram, czyli 1200 metrów. Zużyłam cały i jeszcze około 100 metrów ostatniego koloru, czyli brązowego.


Skład motka to bawełna i akryl w proporcji 50/50 . Włóczka trzynitkowa. Przerabiałam szydełkiem 3 mm. 

Dość mocne słońce nie pozwoliło mi w pełnej krasie pokazać tego pięknego wzoru. Są to takie wypukłe kółeczka, a raczej półkola. 

 Na koniec jeszcze zdjęcie z tak zwanego ,,blokowania". Po prostu chusta prosto spod szydełka jest mała, jest również bardzo skurczona, zwarta. Ja rozwieszam ją na sznurku, a potem obciążam ją spinaczami. Tutaj spinacz udało mi się przypiąć na każdym motywie. Kiedyś kupię sobie cięższe spinacze. Te drewniane, czy plastikowe słabo obciążają. Trzeba ich dużo przypiąć. 


Lecę nadganiać zaległości blogowe, bo mam dużo rzeczy do pokazania, parę wpisów do aktualizacji, tylko doba za krótka :) 
Nie mogę narzekać, bo moja córeczka jest bardzo grzeczna i pozwala mamie co nieco poszydełkować, czy porobić zdjęcia, ale mnogość innych domowych obowiązków i odrabianie lekcji ze starszą córką sprawiają, że po prostu szydełko wpada w moje łapki dopiero wieczorem. 

Bywajcie zdrowi!


Kasia

2 komentarze: