Witajcie! Dziś znów nadrabiam zaległości, bo w kolejce do pokazania się na blogu czeka już następna osóbka :)
Szczeniaczek Gustaw jest wyjątkowy. Dlaczego? Pierwszy raz w życiu, trochę z ciekawości, a trochę dlatego, żeby pokazać innym jak mozolnym i czasochłonnym jest proces tworzenia maskotek amigurumi - policzyłam półsłupki.
Tak! Policzyłam ile przerobiłam półsłupków :) Wiecie ile wyszło?
Około 6700 półsłupków!
A to tylko czas, który poświęciłam na samo przerabianie. Wliczyć trzeba jeszcze modelowanie pyszczka, dodawanie do niego różnych detali. Zwykle, choć może nie są to jakieś mistrzowskie buźki schodzi mi to około godziny.
Ale powiedzmy sobie szczerze. To właśnie pyszczek widzimy w pierwszej chwili i to on jest detalem, który sprawia, czy nam się ta maskotka spodoba, czy nie.
Przy amigurumi nieraz trzykrotnie obszywam dookoła kończynę, żeby z pewnością nie odpadła. Dlatego trzeba na to poświęcić kolejną godzinę, albo więcej - zależy ile elementów mamy do złączenia w całość.
Wzór zaczerpnęłam z bloga samyelininorguleri.blogspot.com. Ale nie jestem w pełni zadowolona z tego tłumaczenia, gdyż znalazłam kilka błędów. Głównie przy robieniu stopy. Nie podano też w którym miejscu zmienić kolor, więc trzeba sobie jakoś radzić :)
Ostatnio dałam ciała, bo miałam zamówić Dolphina (pod zamówioną maskotkę) w kolorze miodowym, a do tego brąz. Nie mogłam się jednak zdecydować, czy ma być to zwykły brąz, czy może ciemny beż... Skończyło się tak, że niechcący zamiast jednego z brązów wywaliłam z koszyka ten najważniejszy kolor - miodowy!
Musiałam go osobno zamówić. Mimo, że kombinowałam tak, żeby nie zapłacić za dostawę (na Allegro przy zakupach powyżej 40 zł nie płacę za dostawę), to i tak koniec końców za nią zapłaciłam.
Cóż, moja wina, moja nieuwaga :)
Wrzuciłam też do koszyka włóczkę Yarn Art Jeans Crazy. Generalnie nie znoszę tej włóczki. Jest ciągliwa, cienka. Robiłam z niej kocyk i efekt mi się zdecydowanie nie podobał. Ale tutaj spodobały mi się kolory i może jakiś miś dostanie z niej szaliczek, albo sukieneczkę :)
Bez obawy, nadprogramowy brązowy Dolphin też się nie zmarnuje, bo to świetny kolor na misiaczka.
Do zobaczenia wkrótce,
Kasia
Misiulek pierwsza klasa. Kto dzierga, ten wie ile pracy trzeba włożyć w te słodkie tulisie. Przy zamawianiu włóczek, nie raz zaliczałam wtopy, niby się człowiek uczy całe życie ale w tej dziedzinie, jakoś nie idzie :D
OdpowiedzUsuńDzięki! No włóczka to się nie zmarnuje, więc nie ma czego żałować :)
Usuńjest rozkoszny,udał ci się nad podziw
OdpowiedzUsuńDziękuję Eluniu!
UsuńDziergasz na zamówienia????? Piesiunio mega........Pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńTak, robię na zamówienie :) Przynajmniej dopóki nie pracuję...
UsuńDzięki za komentarz i miłe słowa!
Pozdrawiam.
Dzień dobry, widziałam U Pani na blogu maskotke baranka Shauna, czy jest możliwość zamówienia takiej? Jaki koszt?
OdpowiedzUsuńDzień dobry! Koszt wykonania zależy od użytej włóczki. Proszę napisać maila na adres kasskora@tlen.pl po konsultacji udzielę wszelkich informacji :)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Jest niesamowity! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWspaniały :)
OdpowiedzUsuń