środa, 16 lutego 2022

Wiewiór Harry

Cześć, cześć! Nie wiem, jak u Was, ale u nas śnieg już zszedł i tak bardzo wszyscy rozmarzyliśmy się o wiośnie... Zaczęłyśmy wychodzić w końcu na spacery. Kupiliśmy taką składaną spacerówkę, którą bez problemu wyniosę na pole w jednej ręce, w drugiej Ala i jazda! :) 
Czuję odrobinę wolności, po prostu zabieram ją ze sobą i idę gdzie chcę... Niunia skończy niebawem 9 miesięcy, a ja... a ja 32 lata! Czy czuję się staro? Nie! mam wrażenie, że zaledwie parę lat temu była matura, a tu już tyle czasu minęło. 
Wracamy do rzeczywistości. Styczeń udało mi się skończyć z całkiem niezłym wynikiem bodaj 7 zrobionych maskotek. 


Jedną z nich była wiewiórka o imieniu Harry. Wzór pochodzi od Pani Gulizar Ekiz - AmigurumiByGuli. Szczerze mówiąc to chciałam wykorzystać trochę pomarańczowej włóczki, a liski nie cieszą się zbytnią popularnością. Już w trakcie roboty mój luby mówił, że to przypomina lisa, ale nie dawałam mu wiary, bo myślałam, że się ze mną droczy. Po skończeniu pytam Mileny - co to jest? A ona odpowiada, że lis. 
Serio? Też tak myślicie? 
W akcie desperacji na kapelutku dorobiłam żołędzia. Nie wiedziałam jak zrobić orzecha :)


Co do kapelusza, to Harry wygląda w nim trochę jak szeryf, albo ten strażnik z Parku Yellowstone. Był dość pracochłonny, bo co drugi słupek wrabiałam nitki i później jeszcze je rozplatałam. Pozwoliło to uzyskać efekt słomianego kapelusza. 


Technicznie:

Harrego wykonałam z włóczki polskiego producenta Arelan o nazwie Kotek - w całości. Użyłam szydełka dużo mniejszego niż zalecane. U mnie 2,75 mm Clover Soft Touch. Oczy 10 mm, nosek bezpieczny czarny. 

Wiewiór ma 25 cm wysokości razem z uszami. 

ciałko: oranż 43-2222
spodnie: brąz 3-2262
bluzeczka+pyszczek: beż 17-2205
kapelusz: beż 17-2241



Z wyprzedaży nabyłam pierwszy raz motek merino/akryl. Już wymyśliłam jakim wzorem go przerobię, tylko muszę skończyć rozpoczęty mech. 
Na brzegach jest delikatny róż. To 1400 metrów, więc całkiem fajny moteczek za całe 45 zł. Te z merino są dużo droższe, więc brałam z zamkniętymi oczami. 


Pierwszy raz skusiłam się na motek z Mystery Box od zakreconemotki.com . W związku z tym, że parę dni wcześniej nabyłam motek z różowym, idę z paczkomatu i myślę - tylko nie róż, tylko nie róż...


No i dostałam takiego cukierasa, że aż mnie zemdliło... Odsprzedałam go jeszcze tego samego dnia, bo nie mogłam na niego patrzeć. Szkoda, bo to była edycja, gdzie można było zgarnąć ciekawy motek z dodatkową kolorową nitką. Moja w tym różu zupełnie znikła niestety. 
Cóż, może następnym razem będzie coś fajnego :)



Bywajcie zdrowi i... byle do wiosny ;)




Kasia




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz