sobota, 15 listopada 2014

Kręciołki - sopelki i spółka

     Mój komputer trawiły wirusy, więc po leczeniu jest wreszcie gotowy do współpracy - mogę pisać i nie zasypuje mnie cała masa reklam i samootwierających się okienek. Mam nadzieję, że ten efekt utrzyma się przez jakiś czas :)

     Obiecałam Wam, że napiszę jak robiłam sprężynki :) Najważniejsze jest to, aby je ,,złożyć" , żeby wyglądały jak ściśnięta w palcach prawdziwa sprężyna. Następnie takie złożone kręciołki zamoczyłam w łudze, ale rozcieńczonej, bo bałam się żeby nie było za sztywne i żebym mogła je później spokojnie wymodelować. Kiedy się je zamoczy to już same się nie rozłożą, więc spokojnie ułożyłam je na desce do prasowania, przykryłam bawełnianą szmatką i przeprasowałam(bałam się żeby złota i srebrna nitka nie złapała się do żelazka, bo to jednak sztuczny materiał - stąd szmatka :)). Oczywiście nadal były mokre, odczekałam chwilę - niecałą godzinkę, aż zrobiły się wilgotne, a nie mokre. Kolejnym moim krokiem było rozprostowanie ich, co zrobiłam łapiąc za dwa końce i rozciągając. Potem nawlekłam je na niteczkę i w tej pozycji spokojnie wyschły :) Efekt - przynajmniej dla mnie jest satysfakcjonujący :) Po prostu nie byłam przekonana do tego, aby je zamoczyć i wymodelować palcami, ponieważ ten kształt nie byłby tak idealny, a ja, czyli perfekcjonistka do bólu muszę mieć wszystko jak spod linijki :P



     Robiłam jednocześnie dzwoneczki, śnieżynki, kręciołki... A wszystko dlatego, że mam tylko dwa styropianowe dzwoneczki do usztywniania, w związku z czym żeby nie piętrzyła mi się cała góra dzwonków do usztywnienia, robiłam dwa dzwoneczki, one sobie schły, a ja robiłam w tym czasie resztę ozdób. Powstał z tego taki miszmasz :)



     Tyle rzeczy chciałabym zrobić przed świętami, ale tak mało czasu ... Przydałaby się jeszcze jedna para rąk, albo chciałabym się w magiczny sposób rozdwoić, jedna JA biegałaby za naładowaną energią Niunią, a druga JA siedziałaby i szydełkowała, aż rozbolałyby ją pośladki :) Oooo to jest to :D

     Pierwszy raz w życiu złamałam szydełko, a raczej jego rączkę (szydełko czeskie). Zrobiłam to z własnej głupoty i nie przy szydełkowaniu. Robiłam głowę aniołka, odwróciłam szydełko drugą stroną i upychałam wkład do główki :) Jeszcze w ten sam dzień niezastąpiony Mężul kupił mi nowe :) Przez ostatni okres czasu nie opuszczała mnie myśl, że coś mi to szydełkowanie nie idzie, że może czas na przerwę ... Dopiero kiedy wzięłam do ręki nowe szydełko zobaczyłam, że to nie wina moich rąk, ale właśnie szydła :) Dlaczego? To stare miało dwa lata, używane non stop, codziennie, bo przeważnie robię kordonkiem... Było tak wytarte, że nić słabo się ślizgała, a to nowe szydełko... Mmmm, po prostu miodzio, aż nie chciało się odkładać :)
Dziewczyny jeśli używacie wiele lat jednego szydełka (pewnie tych droższych to nie dotyczy), zmieńcie je, a zobaczycie nową jakość szydełkowania. Wszystko się zużywa, nasz sprzęt także ;)

PS. Podam Wam wzór na kręciołka, który posiadam dzięki pomocy i uprzejmości niezastąpionych Wesołych Wiedźm ;)


6 komentarzy:

  1. Witaj Kasiu :) Bardzo mi się tutaj u Ciebie podoba i na pewno będę częstym gościem :) Sopelki pięknie się prezentują. U mnie też już są gotowe :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. O już wiem jak usztywnić sopelki !

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu, miło tu bardzo i sympatycznie :-) Sopelki piękne.... Dziękuję za odwiedziny na moim blogu :-D

    OdpowiedzUsuń
  4. dzięki za ten wpis :) cały czas się zastanawiałam co zrobić aby moje sopelki po usztywnieniu ładnie wyglądały, teraz już wiem :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczne kręciołki😃 ile potrzeba oczek początkowych aby sopelki były takiej długości jak na zdjęciu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pamiętam dokładnie, bo robiłam metodą prób i błędów ale coś koło 50 oczek chyba :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń