niedziela, 9 listopada 2014

Bo czasem trzeba złapać oddech

     Tegoroczna jesień zadziwia mnie po całości :) Pogoda jest cudowna i przyznam się, że szkoda mi czasu poświęcać na szydełkowanie w ciągu dnia, skoro możemy iść z Niuśką na pole. Bo my idziemy ,,na pole" - pochodzę z małopolski i nigdy nie mówiłam, że idę na dwór, czy na zewnątrz :P

     Odważyłam się i udało się! Mówię tu o bransoletkach koralikowych :) Postanowiłam, że nie będę kupować żadnych elementów, nici ani koralików, dopóki się nie nauczę. Koraliki pozyskałam z jakiejś torebki, a konkretnie z takich koralikowych frędzli. Wydawały mi się dość równe. Raz kupiłam sobie na próbę nici Talia 30 więc miałam 70 m, kupiłam tylko igłę do nawlekania koralików, bo miały dość małą dziurkę i żadna z igieł, które mam w domu nie chciała przez to maleńkie oczko przejść. Używałam szydełka 0,85 Tulip, kupionego kiedyś tam jako ,,przydaś":) No i proszę, przydało się :D Kolorki może takie niezbyt dopasowane, ale nie wzięłam takie jakie były na tej torebeczce.




     Chociaż filmików na YT jest mnóstwo, to ciężko jest znaleźć taki, który byłby dobrej jakości i na którym byłoby widać wszystko wyraźnie. Ja korzystałam z takiego: https://www.youtube.com/watch?v=Ka1ti_x51n4 :)
Do Świąt raczej nie zrobię żadnej bransoletki bo nie mam czasu, ale jeśli uda mi się coś sprzedać przed Bożym Narodzeniem to może kupię sobie koralików, nici, no i końcówek do wklejania, bo ta wygląda dziwnie bez tego elementu. Podobają mi się też różne zawieszki montowane przy zapięciu :) W to też pewnie zainwestuję :) Moje koralikowe zakupy chciałabym przemyśleć, żeby nie kupować byle jakiś kolorów, lecz takie jakie zużyję, chcę sobie najpierw zrobić takie projekty. Czy będzie mi się chciało? To się okaże :)

     Jestem z siebie dumna, a jednocześnie cieszę się, że odpoczęłam sobie troszkę od świątecznych ozdób, bo robienie w kółko tego samego jednak nuży :/

      Muszę się pochwalić, jestem szalenie dumna z mojej córeczki. Będzie obchodzić 24 listopada swoje drugie urodzinki i potrafi już sama korzystać z nocniczka, całkiem zrezygnowała z pieluszek, ba, ona nawet nie chce ich widzieć :) Na swoje pierwsze urodzinki nauczyła się chodzić, a na drugie urodzinki zrobiła mamie i tacie taki prezent, że nauczyła się na nocniczek i to zaraz po odstawieniu od piersi :D Każdego dnia obserwuję jak ona się rozwija i nie mogę się temu nadziwić, że tak szybko robi się samodzielna ... Aż czasami łezka się w oku zakręci jak patrzę jaka jest mądra ...

     Kolejną ważna sprawą, która ostatnio do mnie dotarła jest zalewanie naszego rękodzielniczego rynku chińszczyzną.

Zdjęcie zamieszczone w grupie ,,Uwielbiam szydełkowanie" 
przez Agnieszkę Sokal Koniec

     Wykorzystuję zdjęcie koleżanki ponieważ nie mam nigdzie w pobliżu supermarketu, w którym takiegoż aniołka chińskiej produkcji znalazła. Takie ,,coś" - bo aniołka to tylko powierzchownie przypomina - kosztuje 7 zł. Kiedy ja potencjalnej klientce za najmniejszego z moich aniołków powiedziałam cenę 10 zł to już jej więcej nie wiedziałam. Laik, który nie ma nic wspólnego z szydełkowaniem kupi takiego dziwoląga i będzie szczęśliwy. Może to kwestia tego, że ludzie nie mają porównania? Chińskie wyroby możemy spotkać w co drugim sklepie, a nasze rękodzieło nie jest aż tak dostępne na każdym kroku. Przykre patrzeć jak dzieła małych rączek dominują nad polskimi wyrobami. Przemysł zabawkowy jest już przez Chińczyków całkiem zawłaszczony. Polska zabawka to już rzadkość... Przykre jest też to, że ludzie wolą tanie, masowe badziewie od starannie i misternie wykonanych prac polskich rękodzielników. Dla porównania powtórnie pokaże aniołki, które wykonałam :



       To ja idę dalej robić sopelki, niedługo Wam pokażę jak się prezentują :) Mam też kilka innych drobiazgów, ale wszystko w swoim czasie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz