W dalszym ciągu działam świątecznie. Spieszę przedstawić moje nowe ,,twory" :) Zrobiłam już cała armię mikołajów:
Poszedł cały moteczek białej włóczki Etamin, wyszło 18 sztuk :) Czerwona i łososiowa nie idą tak szybko, bo najwięcej używa się białej. Miałam problem, bo usztywniłam, upięłam i oczywiście wyszła mi rdza ze szpilek. Myślałam, że będę musiała połowę mikołajów wyrzucić, a to trochę pracy i czasu włożyłam, ale udało się wywabić te plamy proszkiem do pieczenia :) Wywaliłam wszystkie szpilki :P Kupiłam sobie nowe, a następny mój zakup to będą szpilki nierdzewne :)
Brałam udział w konkursiku na szydełka, cekiny i igiełka i o dziwo zdobyłam nagrodę :) Wczoraj doszedł zestawik do szycia w piórniku ;)
Zakupiłam ostatnio melanżową Kaję i baaardzo mi się podoba :) Zrobiłam właśnie tą niteczką pierwszą w życiu bombkę:
Usztywniona wikolem rozcieńczonym Ługą :) Zrobiona na baloniku :) Wzór prosty, ale przynajmniej wychodzi fajna okrągła bombka :)
Od niedzieli mamy nowego przyjaciela, a raczej przyjaciółkę ;) Wracając samochodem z małej wycieczki o mały włos nie przejechaliśmy kotki skręcając na nasz podjazd. Myślałam, że ktoś ją rozjechał bo strasznie ,,krzyczała", powiedziałam teściowej żeby poszła ją dobić, ale ta po chwili wróciła, mówiąc że ten kotek żyje i chyba nic mu się nie stało. Wzięła go po prostu z ulicy na pobocze. Bawiliśmy się z młodą na polu i słyszę jak ten kiciu miał, miał, miał... No myślałam, że serce mi pęknie, poszłam do niego, obejrzałam. Okazało się, że nie zszedł sobie sam z drogi, bo miał bezwładną nóżkę przednią. Nie wiem, czy jest wybita zestawu, czy ma zerwane ścięgna, nie boli go, tylko po prostu nie używa tej łapki. Zrobiłam jej zdjęcia na drugi dzień po przygarnięciu - bo przecież bym jej nie zostawiła na pastwę losu :)
Jak widać już się zaprzyjaźniłyśmy :) Zjada wszystko co jej dam, cały czas spałaby na kolanach, biegnie jak tylko usłyszy mój głos. Bardzo wdzięczne, kochane zwierzątko, szkoda że inwalida.. Ale jest śliczna i mądra :) Może jakoś poradzi sobie z tą łapką, bo niestety nie stać nas na kosztowne wizyty u lekarza weterynarii :( Myślę, że ma dopiero około 3-4 miesięcy... Ta kicia jest już czwartym kotkiem w tym domu, ale to nic, ja już o nią zadbam :)
Masz wielkie serce :) pozdrawiam ola
OdpowiedzUsuń