Strony

wtorek, 2 listopada 2021

Pluszowy konik

Witajcie kochani! Jak pewnie zauważyliście w mojej pracowni królują króliczki, misie, ale koniki również utrzymują się w czołówce. Bywało, że w świat w ciągu jednego miesiąca wyjeżdżały 3-4 koniki. Ten jest wyjątkowy, bo to mój pierwszy (i pewnie nie ostatni) wykonany z pluszowej włóczki. 


Zamawiająca dała mi wolną rękę. Konik miał się spodobać dziewczynce, która chodzi do pierwszej klasy. Zdecydowałam się na klasyczny brązowy kolor (nazywam go zawsze misiowym). 
Jedynie dodatki mają kolor liliowy, wrzosowy - bardzo delikatny. 


Nie mogłam wykorzystać wzoru na zwykłego konika od MyKrissieDolls, ponieważ konisko wyszłoby pewnie około 50 cm. Wykorzystałam więc ten na małego konika. Dzięki temu udało mi się uzyskać bardzo fajną wielkość maskotki. 
Konik ma około 30 cm na stojąco, a na siedząco jakieś 23 cm. 
Wielkość zbliżona mocno do wcześniejszych koników, które robiłam z włóczki Kotek. 


Jak wspomniałam ciałko to klasyczny brąz Himalaya Dolphin Baby nr 337. Grzywę zrobiłam ze znienawidzonej Luna Art Baby Fox kolor nr 34. Okropnie ta włóczka skrzypi, jest toporna w przerabianiu. Uprząż oraz kokardka jest w kolorze nr 15 i to również włóczka Baby Fox.
Grzywa wykonana metodą loop stitch, czyli pętelkami dywanowymi. Różnica jest taka, że mocno wyciągałam pętelki. Włóczka pluszowa wtedy tak fajnie się skręca bez żadnej mojej pomocy. Efekt jest na prawdę świetny!


Inaczej niż proponuje projektantka wykonałam podkowy. Podkowy zrobione, a następnie przyszyte po prostu zlały by się w jedną plamę, która byłaby mało widoczna. Dlatego w okrążeniu, w którym kończyłam powiększanie kopyta zrobiłam rządek za tylną nitkę (back loops), a potem wykorzystałam powstałą obwódkę do wrobienia ciemnobrązowej włóczki. To Dolphin pozostały z jakiegoś misia. Miałam dosłownie parę metrów, ale jeszcze zostało. 


Mam nadzieję, że przypadnie do gustu obdarowanej dziewczynce. Moja starsza córka (9 lat) jak go zobaczyła była zachwycona. Ostatnio wertowałam mojego bloga i z rozrzewnieniem patrzyłam na zdjęcia z urodzin Starszej... roczek, dwa, trzy. Kiedy to zleciało? A tu już wkrótce skończy 9 lat!


Oczywiście na konika zabrakło mi włóczki, więc musiałam domówić. Wiadomo, jednego motka to w ogóle nie opłaca się zamawiać, więc... Przyjechało 6 różnych motków :)
Dolphina w kolorze brązowym chcę kupić większą ilość tylko czekam na jakąś fajną promocję. 
Prócz tego na próbę kupiłam Himalaya Velvet - jest trochę cieńsza od Dolphina, jakby do jej stworzenia ktoś użył mniej tych kłaczków, ale mam na nią pomysł. Szkoda, że w sklepie w którym kupowałam nie było innych odcieni beżu, no ale zadowolę się tym co jest :) 
Jeans będzie na grzechotki i misiowe breloki ;)


A my coraz odważniej wychodzimy z domu na wędrówki. Pogoda w październiku wybitnie sprzyja i aż żal byłoby siedzieć w domu. Z przodu bąbelka troszkę ciężko nosić, ale ostatnio szłam z nią na plecach i w sumie to tak jakby mieć plecak, tyle że jest od niego ciepło ;)

Za nosidło Tula trzeba dać parę stów, ale jest warte tych pieniędzy

A tak poza maskotkami to robię gwiazdy na choinkę. Kurczę trochę ciężko było przestawić się z szydełka 3 mm na 1,25 mm. Planowałam używać mniejszego, bo to nici 20-tki, ale nie dałam rady, bo co chwilę nitka spadała mi z szydełka. Chyba odwykłam od takiego małego sprzętu. 


To chyba tyle na dziś. Nieźle się rozpisałam, ciekawe czy ktoś to wszystko w ogóle czyta. Ale mi sprawia ogromną radość, że mogę się dzielić ze światem moją pasją i tworzyć taki szydełkowo-życiowy pamiętnik do którego z sentymentem wracam. 

Bywajcie! I do szybkiego zobaczenia ;)


Kasia
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz